sobota, 30 maja 2015

Archeologia

wśród starych wierszy znalazłam takie coś:


jeszcze nie

jeszcze nie skacz
bo może
w locie zechcesz się chwycić
ostatniej deski wiatru
                      
                       8.12.96
                           

piątek, 29 maja 2015

oduczam się

odkąd zdjęłam zbroję
coraz bardziej się rozbieram
ze skóry i z włosów
z paznokci i z wiedzy nabytej
z możliwości kłamstwa
i z zatajania
oduczam się zasłaniania
myślą, mową i uczynkiem

niedziela, 17 maja 2015

Piwnica

Lubię schodzić do piwnicy. Dwa piętra w dół i jeszcze sześć schodków. Wtedy zewnętrzne drzwi.
Klucz zawsze na początku lekko się zacina, ale to nie jest opór zasadniczy - nie oszuka mnie, więc przyjmuję go życzliwie. Uśmiecham się. Muszę teraz delikatnie zmienić kierunek nacisku, a potem będą dwa obroty. Siła musi być w sam raz. Nie może bowiem być tak, że sama nie wiesz, kiedy pokonujesz przeszkodę. Raczej jak przy gryzieniu ciemnej, gorzkiej czekolady.
Drzwi otwierają się cicho i zamykają cicho. Za nimi jest zupełnie ciemno, ciemniej niż w najciemniejszej nocy, pod zamkniętymi powiekami, gdy przykryję głowę kołdrą, a na to jeszcze położę koc.
Dlatego w piwnicy mogę otworzyć oczy szeroko. Idę; mam całe dwa metry do pierwszego włącznika światła, szukam palcami, trafiam. Przycisk zabezpieczony grubym elastycznym plastikiem, dotykam go delikatnie, głaszczę i.... pozostawiam w spokoju.
Na prawo, na końcu korytarza jest moja piwnica.
Gdy już przejdę te kilka kroków i gdy stoję z ręką na kolejnym włączniku, tam, wtedy, naprawdę na coś czekam. Nie całkiem wiem, skąd miałoby przyjść. Czy z zewnątrz, czy ze mnie samej? I czy to nie wszystko jedno, bo chyba na tym to polega, że tam nie ma żadnego zewnątrz.
Chropowate ściany, owszem, ale to tak, jakbym dotykała mojej skóry od środka. I drzwi z desek, ażurowe jak żebra. Przesuwam po nich palcami, ku górze.
Wtedy tam, na końcu korytarza, gdy wreszcie zapalam żarówkę w mojej piwnicy, jest taka chwila, bardzo krótka, między początkiem światła a rozpoznaniem miejsca. Gdy przeczuwam coś znajomego, ale prawie zapomnianego.
Czekam zawsze w jasności i patrzę, jak to blednie.
                                         
                                                      (tekst sprzed dziesięciu chyba lat...)

sobota, 2 maja 2015

bez tytułu

[czasem bardzo nie lubię siebie za to, jak bardzo aktualny jest ten wiersz, jak bardzo bywa prawdziwy. czasem chciałabym być Kobietą w dobrze skrojonej garsonce, która cała mieści się w sobie.]

            Tak trudno się utrzymać
            W granicach mego ciała

            Rzeki pod moją skórą
            Za głośno oddychają
            Za szybkie wodospady
            Nocne gałęzie rąk
Dalekie wyspy powiek
I palców pożegnania

Tak trudno się utrzymać
            W granicach mego ciała
            Przelewa jego formę
            Lada dotyk wiatru

            Taka będę taka -
            Powtarzam płochej skórze
            Pulsują oczy dłonie
            Gałęzie i ściany
            Za szybkie wodospady

                                   2001